Gdy Dane dotarł do kawiarni, Jesse już na niego
czekał. Dane usiadł przy stoliku. Kelnerka go znała, podobnie jak Jesse'a, przyniosła kawę bez pytania. - Dziękuję, Sally - powiedział Jesse. - To coś ważnego? - zapytał Dane, gdy się oddaliła. - Tak. Sprawa Sheili jest znów otwarta. - Co? Dlaczego? - Pamiętasz, jak ci powiedziałem, że jest coś, co policja utrzymuje w tajemnicy? Coś jak podpis? - Tak. - Nie chodziło tylko o krawaty. Dwie pierwsze dziewczyny miały obcięty środkowy palec lewej stopy. - A Sheila nie? Jesse skinął głową. - Chciałem, żebyś o tym wiedział. Na pewno znów cię przesłuchają. Przyjechałem tu, bo... no cóż, na wypadek gdyby twój telefon był na podsłuchu. Dane poczuł zimny dreszcz. Zerwał się z krzesła. - Muszę lecieć, Jesse. Kelsey została sama. - Cześć - rzucił Larry. - Przyjechałem się pożegnać. Wracam do Miami. Nie wszyscy mogą zrezygnować z pracy i odpoczywać na Keys. - Och, Larry. Wstała i uściskała go. Potem odsunęła się i ob- 374 rzuciła go wzrokiem. Miał na sobie garnitur, jedwabną koszulę i krawat. Odruchowo wygładziła ręką spódnicę. - Będę za tobą tęskniła. Za tobą i za naszą wspólną pracą. Ale przecież na pewno tu wpadniesz i niedługo znów się zobaczymy. - Co czytasz z takim zapałem? - zapytał. - Co? Aha, dziennik Sheili. I jej rysunki. Ja... właściwie nie wiem, próbuję to wszystko złożyć w całość. - W jaką całość? - Chodzi o to, co powiedział wczoraj Nate, że to dziwne, że Latham sam się pozbawił dochodu. - Był w końcu nienormalny - zauważył Larry. - Wiem, ale w takim razie, jak wyjaśnisz tę sprawę z rybami? - Z rybami? - Z tymi, które tu wyrzucił, nie pamiętasz? - Właśnie tym, że był wariatem. - Chyba masz rację. Nigdy nie odpowiemy na wszystkie pytania. - Znalazłaś coś ciekawego w dzienniku? Albo w tych papierach? - Nie. - Nagle się roześmiała. - Ale przypomniałam sobie dawne czasy. Sheila napisała o naszych przezwiskach. Pamiętasz? Mnie przezywaliście flądrą. A ty byłeś Web. Larry wpatrywał się w dziennik.