- Dlaczego ty mi to wszystko robisz? - jęknęła
Carrie. - Przecież Danny ani trochę cię nie obchodzi. On ci tylko przeszkadza w tych twoich ważnych interesach. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. - Nikos skrzywił się pogardliwie. - Czy tego chcesz, czy nie, Danny jest moim bratankiem i dlatego bardzo mnie obchodzi. - Więc czemu nie zgłosiłeś się po niego zaraz po śmierci brata? Czemu zainteresowałeś się Dannym dopiero teraz? A może dopiero teraz interesy sprowadziły cię do Londynu i przy okazji postanowiłeś zobaczyć swego bratanka? - Nie miałem pojęcia, że on jest na świecie - mruknął Nik. - Dopiero niedawno się dowiedziałem... Z początku mu nie uwierzyła, ale kiedy na niego spojrzała, kiedy zobaczyła jego zacięte usta i wściekłe spojrzenie, pomyślała, że to może być prawda. Miała go zapytać, jak to możliwe, tyle że właśnie podeszła do nich Elaine z butelką wody mineralnej i dwoma szklankami. - Może byście się czegoś napili - powiedziała. - Dziękuję - powiedział Nik. - Ja już wychodzę. - Ale... - zaczęła Carrie, lecz i tym razem nie dał jej dojść do głosu. R S - Wyjdę po ciebie na lotnisko - powiedział, po czym odwrócił się i nie oglądając się za siebie, wyszedł z ogrodu. - Ty na pewno musisz się napić wody - stwierdziła Elaine i nalała pełniutką szklankę. - Dzięki. - Carrie odprowadzała wzrokiem Nikosa Kristallisa, wsiadającego do czarnej limuzyny. To, co przed chwilą powiedział, wystraszyło ją nie na żarty. Skoro nie wiedział o istnieniu Danny'ego, to znaczy, że nie czekał całe pół roku, jak jej się wydawało, ale natychmiast po niego przyjechał. A więc całkiem możliwe, że rzeczywiście zechce jej odebrać malca. Zrobiło jej się bardzo ciężko na sercu. R S ROZDZIAŁ PIĄTY Potworny upał panujący na podziemnym parkingu dawał się we znaki. Na domiar złego Carrie nie mogła znaleźć kluczyków od wypożyczonego auta. Przeszukała torbę, nawet wyjęła jej zawartość na maskę samochodu, a mimo to nie znalazła kluczyków. Danny złapał gdzieś ospę wietrzną, miał wysoką gorączkę i darł się jak opętany. Carrie od tego wszystkiego pękała głowa. Chciało jej się płakać i w ogóle nie mogła logicznie myśleć. Jedno tylko wiedziała na pewno: trzeba jak najprędzej zabrać Danny'ego z tego przeklętego parkingu. Jeśli kluczyki zaraz się nie znajdą, trzeba będzie jakoś inaczej dostać się do domu lub w jakiś inne miejsce, gdzie będzie można zająć się właściwie gorączkującym