Czym się zajmujesz?
– Nie mam żadnej rodziny – odparła Julianna. – Pracuję jako kelnerka w barze ,,Buster’s’’ w centrum. Na razie da się wytrzymać, ale czasami czuję się bardzo zmęczona. Boję się, że później będzie gorzej. Poza tym szef już zapowiedział, że wyrzuci mnie, kiedy tylko nie będę mogła normalnie pracować. Ellen Ewing uśmiechnęła się do niej. – Dobrze, sprawdzimy to wszystko i jeśli się potwierdzi, na pewno dostaniesz zapomogę. Po to tu jesteśmy. Mamy zająć się tobą i twoim dzieckiem. Julianna skinęła głową, po raz pierwszy od dawna czując się niemal beztrosko. – Świetnie. I co dalej? ROZDZIAŁ ÓSMY Waszyngton, styczeń 1999 Zrobiło się tak zimno, że tylko najbardziej wytrzymali siadali na zewnątrz przy metalowych stolikach kawiarni przy ruchliwej Trzydziestej Czwartej Ulicy na obrzeżach Georgetown. Mimo słońca wiał mroźny, wilgotny wiatr. Kondor podszedł do raczącego się kawą Toma Morrisa. W okrągłych okularkach i z niewielką łysiną na czubku głowy Tom wyglądał zupełnie niegroźnie, a nawet trochę śmiesznie i poczciwie, lecz tak naprawdę był szefem działu operacyjnego CIA, odpowiadał więc za wszystkie tajne akcje, w tym również za działalność paramilitarną. Wszyscy w Firmie bali się go, świadomi jego siły i przenikliwości. – Cześć, Tom. Morris uniósł głowę. – Siadaj. – Wskazał puste krzesło. – Mamy problemy z Johnem Powersem. – To znaczy? – Zaczął działać na własną rękę. Naraża Firmę. Musimy odzyskać nad nim kontrolę. – Trzeba dać mu więcej roboty. – Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. – Ten facet to wyszkolony łowca. – Kondor pokręcił głową. – Nie można zrobić z niego pokojowego pieska. To się nie uda. – Wiesz, że czasy się zmieniły. – Morris spojrzał w przestrzeń. – Nie działamy już w ten sposób. – Nie wykorzystywaliśmy go od dłuższego czasu. Skąd te nagłe obawy? Morris sięgnął po teczkę i wyjął z niej szarą kopertę. – Popatrz. Kondor otworzył ją i wyjął kilka kolorowych zdjęć. Mężczyzna i kobieta. Oboje martwi. Bardzo krwawa robota. – Senator Jacobson z kochanką – wyjaśnił Tom. Kondor przez chwilę przyglądał się fotografiom. – Fachowa robota? – spytał. – Na to wygląda. – Powers? – Prawdopodobnie. – Na czyje zlecenie? – Nie wiem. Być może na własny rachunek. Dopiero teraz Kondor nieco się ożywił. – Jak to na własny rachunek? Co to znaczy? – Ta kobieta była kiedyś kochanką Powersa.